Piękny luty w tym roku. Dostałem przepustkę od żony na wyjazd, więc czym prędzej na koń zasiadłem. Na tegoroczny debiut wybrałem starą, sprawdzoną trasę Kursko - Chycina - j. Cisie. Pogoda wyjątkowo sprzyjała kręceniu. Dodatkowo zażyłem owsiankę, którą z braku czasu kawą zalałem. Lepiej nie robić tego zbyt często, bo kopa daje niesamowitego, a po kopie jest zazwyczaj spadek, zwany przez niektórych energolem ;-). I mnie taki to dopadł, ale to było później, a zanim dopadł, to Chycinę zdobyłem w 1 godzinę i 7 minut, ok 30km :-). Jak na początek sezony całkiem nieźle. Trasa jest niezwykle malownicza, pokręcona i pagórkowata. Wiedzie wzdłuż naturalnej rynny w której znajdują się jeziora Kurskie, Długie, Chycina i Cisie.
Piękny zawijas
Niektórzy to mają dobrze
Wiejska sielanka
Wlazłem tam trochę niezbyt legalnie ;-)
Kościół w Chycinie góruje nad wsią i jest widoczny z daleka. Patrząc na niego, zawsze zastanawiam się, dlaczego już takich się nie buduje? Współczesny kicz, mino przepychu, przeraża. Piękno tkwi w prostocie.
A do świątyni wspinać się trza
Tu skończył się asfalt, na kilka kilometrów
Jako że skrótem pojechawszy w straszne krzaki się wrąbałem. Całe szczęście, że niebawem zobaczyłem cel swojej wyprawy
Jezioro Cisie
Plaża i pomost były całe dla mnie
Lód jeszcze trzyma, lecz już nie długo.
Poza sezonem, zaplątują się tu tylko zbłąkani podróżnicy lub odludki. Cisza, śpiew żurawia i beztroskie żerowanie łabędzia, przeniosły mnie w ten fantastyczny stan zawieszenia w czasoprzestrzeni. Z powodu tego zawieszenia o godzinę za późno z przepustki zjechałem :-(((
ale co tam...pięknie
Niezwykle czysta woda kusi, a że miałem "przypadkiem" kąpielówki ...
Endorfiny, dużo ich było ;-)
Takim widokiem żegnała Chycina. Po tym były kryzysy, doły i inne energole. Bez znaczenia, wrócę tu gdy się zazieleni.