sobota, 15 grudnia 2012

W Góry Stołowe, rajd życia



Myśl narodziła się dawno temu, rowerem w Góry Stołowe. Wiele klocków, układanki życiem zwanej musiało się ułożyć, aby do tego wyjazdu mogło dojść. Wystartowałem więc.


            Wściekle rano, o godzinie 3-ej nad ranem. Pierwsze 50km do Sulechowa jechałem w zmroku, niezbyt ciekawa sprawa, w przeciwieństwie do wschodu słońca, który pojawił się kawałek za Sulechowem.





Jedzenie jest istotne w tego typu wyjazdach a placek owsiany własnej produkcji doskonale uzupełnia ubytek kalorii.



Jeden z pierwszych kryzysów, nazwa miejscowości doskonale oddaje stan ciała po przejechaniu grubo ponad 200km. A do celu droga daleka.




Świdnica, piękna katedra. Miałem już lekko dosyć fantastycznych oznaczeń polskich dróg. kilkakrotnie zgubiłem właściwy szlak.




Po kilku tabliczkach czekolady i batonach organizm wręcz wołał o coś konkretnego, niezbyt to zdrowe ale upadające powoli morale odrodziło się na nowo.




Po przejechaniu 290km  na horyzoncie pojawiły się Góry Sowie. Zbliżałem się do miejscowości Bielawa, dochodziła 19-ta a ja miałem jeszcze ok 80km do celu. robiło się niewesoło. Góry Sowie przejechałem prawie po ciemku,. pamiętam tylko 12km podjazdu i ... muflona, który bez większego zainteresowania moją osobą skubał porosty przy drodze. 




          Radków, kompletne ciemności, nogi kręcą machinalnie, każda cząstka ciała woła dość!!! Dodatkowo potworny ból ścięgna Achillesa prawej nogi daje do zrozumienia, że ocieram się o granicę wytrzymałości i odporności organizmu. Zacząłem podjazd Drogą 100 Zakrętów, kapitulacja nastąpiła 4km przed Karłowem. Szkoda. Musiałem zadzwonić po rodzinę która dzielnie czekała w Karłowie. Resztę drogi przebyłem w aucie. Noga dochodziła do siebie 4 tygodnie.   

  
Dystans całkowity był większy o 70km od poprzedniego rekordu. 17.5 godzin w siodle, ale...
  
warto było, dzień następny wynagrodził mi uszczerbek na zdrowiu. Góry Stołowe są piękne.


Małpolud, jeden z najbardziej charakterystycznych widoków Kotliny Kłodzkiej.



Śniadania jadaliśmy na pięknej łące, w tle Szczeliniec,z pewnością tu wrócimy.


Cudowne miejsce




Widok ze Szczelińca. A mi został jeden niewyrównany rachunek, podjazd Drogą 100 Zakrętów. Jest jak cierń w sercu cyklisty. Przyjdzie czas aby go wyrwać, kiedyś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz