środa, 6 lutego 2013

RAJDY ROWEROWE





 Gdzieś pomiędzy Lubikowem i Pszczewem. Najcenniejsze wyjazdy rodzinne. Przejechaliśmy 30km 


Rekord mojego synka, przejechaliśmy 38km


 Jeden z pierwszych maratonów. Cel -Wyspa Wolin, dystans 282km


 Na zdjęciu towarzysz niejednej eskapady Sebastian, dobry duch każdej wyprawy i przyjaciel od wielu lat. Niestety, ten wyjazd nie obył się bez przygód. 
Sebastian, jesteś prawdziwym twardzielem!


 Wyjazd do Pszczewa, dystans 136km ale o wyjeździe wspominam ze względu wyjątkową kompaniję:-)

 Jeden z wyjazdów do Pieńska, kompan najlepszy z możliwych a i cel doskonały. Pozdrawiam Grześka i Wieśka. Dystans 170km

 Eskorta Grześka. Rewizyta z Pieńska, gratuluje Grześku. Dystans 156km

 Trzej przyjaciele z boiska;-) w tle góry Izerskie, dystans 209km


Nie obyło się bez przygód, wywrotka w Zielonej Górze a do Świeradowa droga daleka:-(

 Czaplinek nad jeziorem Drawsko, towarzysze Maciej i Sebastian. Żeby miło nie było, cierpiałem na zapalenie spojówek. Dystans 235km


Gdzieś w drodze, powracamy znad Drawska. Wyśmienita praca zespołowa pozwoliła na dystansie 227m wypracować średnią 26.7km/h

 Nad jeziorem Sławskim, nasz mam nadzieję nie ostatni wspólny rajd. 176km


 Szczecin zdobyty. Odwiedziny. Przemku i Justynko pozdrawiam. Dystans 185km

 
Gdzieś pomiędzy Szczecinem a Łagowem 211km dało nieźle w kość.




Drawieński Park Narodowy, jednego dnia, tam i z powrotem w samotnym rejsie. Została pokonana bariera 300km, dokładnie 303km. Do tak pięknego i wyjątkowego miejsca warto przejechać i 400km. Zakochałem się w Doinie Drawy.

 Karkonosze wzywają, rajd do Przesieki. Mimo jazdy w potwornym deszczu przez wiele kilometrów, wypad niezwykle udany. Pozdrawiam Ilonkę, Filipka i Basię, Dystans 245km

 Gdzieś pomiędzy Łagowem i Karłowem. Kapliczka nie była chyba przypadkowa, mimo satysfakcji i nowego rekordu, wyjazd uświadomił mi gdzie leży kres moich możliwości. Dystans 373km w 17.5h


 Zakończenie wakacji, Sierakowski Park Krajobrazowy, 210km


Pierwszy prawdziwy maraton, 212km do Jeleniej Góry i powrót 217km. 




Przez osiem lat do pracy dojeżdżałem moją Błękitną Błyskawicą. Czasem było ciężko, ale nic tak nie wzmacnia duch, jak pokonywanie przeciwności. Powoli, ale zawsze do przodu!